To zespół, a nie sam pomysł, jest w startupie tym elementem, który przekonuje inwestorów. Chcą wiedzieć, czy dowieziesz MVP, zrobisz trakcje i osiągniesz wszystkie parametry, o których przekonujesz w swoim pitchu. Bez zespołu tego nie zrobisz!
Mało tego, w odróżnieniu od dużych korporacji, nie bardzo masz czas i przestrzeń na to, by popełnić błąd rekrutacyjny. Foundera kosztuje on nie tylko pieniądze inwestorów, ale przede wszystkim czas, którego w startupie stale brakuje.
Jakie błędy popełniają startupy rekrutując pracowników? Na przykładzie stanowiska marketingowca prześledzimy najpopularniejsze i spróbujemy znaleźć szybkie i łatwe rozwiązanie!
Profil pracownika jest jak MVP. Istnieje jakieś minimum, potrzebne by produkt działał, dodatkowe fajerwerki i usprawnienia będziemy wdrażać w późniejszym terminie. I choć mamy je już opracowane w teorii i prezentujemy w pitchu, to mamy pełną świadomość, że może czekać nas pivot.
Planując zatrudnienie pracownika, pierwszym krokiem jest opis tego, co ta osoba będzie miała robić. Lista celów do osiągnięcia i związanych z nimi zadań. Dopiero na tej bazie projektujemy siatkę kompetencji, jaką ta osoba powinna dysponować.
Jeśli nie potrafisz określić kogo szukasz, rozpisz cele, jakie Twój pracownik powinien osiągać. Po czym ty poznasz, że ta osoba dowozi wyniki? Jakie KPI będziesz mierzyć? Tak przygotowaną listę warto skonsultować z 2-3 zaprzyjaźnionymi marketerami, którzy pomogą Ci przypisać do celów kompetencje, które pracownik musi mieć, by te cele osiągnąć.
Pamiętaj też, by nie przeszacować listy kompetencji. Jasne, że byłoby super, żeby pracownik umiał wszystko. W końcu liczba osób, które możesz zatrudnić, jest ograniczona, a startupie świetnie sprawdzają się osoby typu “człowiek – orkiestra”. Niestety pracownik z bardzo dużym i szerokim doświadczeniem będzie droższy. Będzie też miał większe oczekiwania dotyczące różnorodności zadań. Jeśli zatem okaże się, że najlepszym kanałem pozysku jest dla was Gogole Ads i wszechstronny marketer będzie przez pół roku jedynie optymalizował kampanie, to go stracisz.
Wielu founderów szuka wymiataczy, których ogromne doświadczenie pozwoli wznieść startup na kolejny poziom. Tacy ludzie są przydatni, ale zatrudnienie ich na samym początku, kiedy trzeba zakasać rękawy i robić wiele drobnych rzeczy na raz i samodzielnie może być dla nich wypalające. Poza tym, czy na pewno chcesz płacić miliony monet doświadczonemu marketerowi za robienie prostych researchów, czy codzienne publikacje na social media? A ktoś to będzie musiał przecież zrobić.
Czy zatem juniorzy to dobry pomysł? Niekiedy tak, ale pamiętaj, że junior musi mieć od kogo się uczyć i kto musi nim zarządzać. Jeśli tego zabraknie, będzie działał po omacku i popełniał błędy, co może doprowadzić nawet do wizerunkowej katastrofy.
Praca w startupie jest specyficzna. Wymaga otwartości na zmiany, chęci uczenia się, odporności psychicznej i pasji.
Zadania często są niedookreślone i rozmyte. Zmiany w strategii częste. Trzeba robić kilka rzeczy na raz, nierzadko po godzinach. Nade wszystko jednak trzeba wierzyć w produkt i w to, że faktycznie rozwiązuje on jakiś problem i ma szansę na sukces.
Aby przyciągnąć właściwych ludzi musisz:
Typowe błędy przy konstrukcji ogłoszeń o pracę w startupie:
A co jeśli jesteś w stealth mode i nie chcesz mówić o tym, co robisz?
Dobór nieodpowiedniego kanału publikacji ogłoszenia rekrutacyjnego skutkuje tym, że nie dociera się do odpowiednich osób. Ci, którzy powinni zobaczyć ogłoszenie, nie widzą go, a za to CV przesyłają osoby, które mogą nie nadawać się do startupu – np. szukają korporacyjnej atmosfery.
Warto korzystać z dedykowanych startupom lub marketerom serwisów ogłoszeniowych, wykorzystywać własne kanały social media, systemy poleceń, kanały na slack i grupy poświęcone startupom. Rekrutacja może być też z sukcesem prowadzona na wszelkich eventach dedykowanych ekosystemowi startupowemu, których nie brakuje.
Jeśli czegoś founderowi brakuje, to jest to czas. Według badań founderzy w startupach pracują od 60-100 godzin tygodniowo 1. Trudno spodziewać się, że będą mieć super dużo czasu na rozbudowane procesy rekrutacyjne.
To dlatego tak ważne jest, by dobrze przemyśleć cały proces i w kolejnych etapach rekrutacji wykorzystać takie narzędzia, które pozwolą z jak największą pewnością wybrać najlepszych kandydatów.
Warto:
Zainwestować w ATS już przy pierwszych rekrutacjach. Wszystkie CV w jednym miejscu, łatwe przesuwanie kandydatów w lejku rekrutacyjnym i automatyczne maile do kandydatów to oszczędność czasu warta abonamentu.
Wybrać metody rekrutacji, które najmocniej korelują z efektywnością pracy. Należą do nich:
Efektywny proces może wyglądać tak:
Jeśli wywiad będzie ustrukturyzowany po takim jednym spotkaniu można już podjąć decyzję.
Inna opcja to np. wywiad przed zadaniem, które wysyłamy już znacznie mniejszej, wyselekcjonowanej grupie 4-5 osób. Wykorzystać można też nowoczesne narzędzia, które pozwalają np. na nagranie przez kandydata odpowiedzi na zadane pytania. Pozwala on ustrukturować wywiad, a kandydata, który nie spełnia naszych oczekiwań można “wyłączyć” po kilku minutach.
Najgorsza z możliwych opcja na zatrudnienie marketera to analiza CV (papier przyjmie wszystko) + 30-minutowa rozmowa kwalifikacyjna. W tym czasie nie da się ani zweryfikować należycie kompetencji, ani poznać kandydata.
Źle poprowadzona rozmowa to najczęstsza przyczyna błędów rekrutacyjnych. Typowe błędy to:
Zobacz też naszą listę najczęstszych porażek w rekrutacji do marketingu, opartą na praktycznych przykładach naszych ekspertów od marketingu i SEO!
Dobrzy ludzi znają dobrych ludzi. Wynika to z tego, że z reguły otaczamy się ludźmi podobnymi do siebie. Zatem jeśli Twój znajomy, którego cenisz, poleca Ci swojego znajomego do pracy, to jesteś skłonny zakładać, że osoba ta będzie świetna.
I może będzie, ale w dalszym ciągu powinna przejść cały proces rekrutacyjny. Tak jak każdy inny kandydat.
Zatrudnianie “po znajomości” lub dlatego, że “kolega polecił” skutkuje:
Zatrudnienie z polecenia to doskonały pomysł, ale warto pamiętać, by:
Na koniec ważna kwestia: nawet najlepiej dobranego i świetnego kandydata można “zepsuć”, jeśli nie zapewnisz mu odpowiedniego onboardingu. Jasne, w startupie nie ma czasu na wielotygodniowy, sformalizowany onboarding uruchamiany z pomocą aplikacji (nad którą pewnie pracuje inny startup). Mimo tego, rzucanie nowego pracownika w wir zadań bez próby uporządkowania ich i odpowiedniego wdrożenia kończy się:
Find Us On